Po obejrzeniu filmu czuję, że straciłem 2h. Miał być wielki twist na koniec, a tu lipa. Wszystko jest na maksa przewidywalne. Całość wygląda jak włoski remake Piły. Tylko, że tam zwroty akcji były naprawdę zaskakujące, a tu chyba nawet niedzielny widz już na początku filmu doda 2 do dwóch i będzie wiedział, że ta postać jest porywaczem.
Nie bardzo wiem o co chodzi z tą przewidywalnością, wszak to nie kryminał, ale w końcu jesteś McGyver.
Jestem fanem thrillerów, więc wiem jak scenarzyści bawią się z widzem i nie jest dla mnie problemem domyślić się jak potoczy się fabuła. Tym bardziej, że tu wszystko podane jest jak na tacy.