Jeżeli rzeczywiście Lance Armstrong jest tak cynicznym człowiekiem, jak jest pokazany w filmie przez świetnie grającego Bena Fostera, to nienawidzę gościa. Sam się interesuję kolarstwem, dużo jeżdżę na rowerze szosowym i kiedyś się zachwycałem Lancem (pewnie nie tylko ja). Uważałem go za Michaela Jordana kolarstwa.Po ujawnieniu skandalu oczywiście się na nim zawiodłem, ale myślałem sobie, że po prostu wpadł jak wielu przed nim. Ale żeby stworzyć cały system i żeby cała grupa się szprycowała, to przechodzi moje wyobrażenia. I na dodatek wytworzył taki PR wokół siebie, który doprowadził do tego, że został idolem milionów ludzi na całym świecie. Straszny cynizm. Ciekawe, czy go sumienie nie gryzło przez te wszystkie lata, czy tylko forsa się liczyła. Na jego miejscu bym się chyba zapadł pod ziemię.