Zainteresowanie Johna Schlesingera powieścią Nathanaela Westa „Dzień szarańczy", napisaną w 1939 r., nie było dziełem przypadku. Nurt nostalgicznego powrotu do przeszłości, także przeszłości kina, do epoki, kiedy wywierało ono ogromny wpływ na życie społeczne, kreowało mity, fascynowało - w ostatnich latach nasilił się. Poczynając od pamiętnego „Ostatniego seansu filmowego" Petera Bogdanovicha, poprzez „Jacy byliśmy" Sidneya Pollacka (którego znaczna część rozgrywa się w Hollywood lat czterdziestych) fala „retro" dobiła do ery wielkości Fabryki Snów - lat trzydziestych. „Dzień szarańczy" nie jest wszakże filmem o potędze Hollywoodu, lecz próbą ukazania jego końca. Powieść Nathanaela Westa, w przeciwieństwie do utworu Scotta, traktującego o wielkich indywidualnościach świata filmu, mówi o środowisku ludzi krążących wokół Hollywoodu, o nadziei zrobienia bajecznej kariery.